Pamiętaj,
że każdy napotkany człowiek czegoś się boi, coś kocha i coś stracił.
(E. Hemingway)
n Nina Simone - Sinnerman
Agnieszka zjawiła się
tuż po południu i już w progu zamaszyście rzuciła się w ramiona swojego ukochanego.
- Bartuś! – wrzasnęła
w sposób, który sprawił, że Magdzie zadrżały dłonie i spora porcja makaronu
wylądowała poza talerzem.
- Cholera – jęknęła,
podsumowując tym oba wydarzenia.
Lubiła Agnieszkę.
Trochę. Nie za mocno, ale jednak lubiła. Dziewczyna o złotym sercu, anielskiej
urodzie i niewyczerpanej cierpliwości, skoro wytrzymała już tyle z Bartusiem.
Miała sporo wad, ale równoważyły je zalety. Była niezorganizowana i nie umiała
planować, ale za to miała w sobie wiele taktu i empatii. Posiadała kiepskie
poczucie humoru, ale była dobrym słuchaczem i powiernikiem tajemnic. Jeśli
miałaby być żywiołem, pewnie byłaby ziemną – stałą i stabilną. Jeśli Magda
miałaby być żywiołem, byłaby wodą – zmienną, wiecznie w ruchu. A jeśli Bartek
miałby być żywiołem…
Byłby idiotą.
Sos do spaghetti
zaprotestował głośnym sykiem, a potem zaczął bulgotać i szczerzyć się do ciebie,
Magdo, bardzo podstępnie. Jak miałaś niby się nim zająć, skoro byłaś cała
upaprana makaronem? Podejmowałaś wewnętrzną walkę, nie wiedząc co z sobą
począć, lecz w końcu rzuciłaś się na sos, jakby od tego zależało całe twoje
życie i zdjęłaś go z ognia. Niestety, za późno – zdążył się już przypalić, a ty
przy okazji udekorowałaś całą kuchnię długimi nitkami makaronu.
- Fak, fak, fak, fak,
fak… - mówiłaś do siebie, strzepując resztki nieszczęścia z własnych dłoni i
zamaszyście odkładając sos na bok. Warknęłaś na złośliwe garnki i naburmuszona
popatrzyłaś na wszędobylski bałagan.
Jego dostrzegłaś ledwie
kątem oka. Uniosłaś wzrok i wbiłaś mordercze spojrzenie prosto w jego roześmianą
twarz. Śmiał się. Z ciebie. Bydlak.
- Przezabawne –
wysyczałaś z ironią i uśmiechnęłaś się tak słodko, że aż zrobiło ci się
niedobrze.
Przytaknął, jakby nie
zrozumiał twojej opryskliwości.
- Rzeczywiście –
zgodził się i ruszył w twoją stronę, omijając starannie leżący na podłodze –
wszędzie! – makaron. Spojrzał na to, co zostało z sosu i westchnął głęboko – Z
tego już chyba nic nie będzie.
No, co ty nie
powiesz…
Obserwowałaś go zła,
jakby to była jego wina, a nie Bartka i Agnieszki, i ich dzikich wrzasków w
przedpokoju. Uważnie przyglądałaś się jak przekłada garnki i przeszukuje
kuchenne szafki.
- Niewiele tego –
stwierdził w końcu – Ale znalazłem jeszcze makaron. Może uda nam się nie umrzeć
z głodu.
W tym momencie do
kuchni wdarł się Bartek. A właściwie nie do końca on, lecz sam jego głos, który
zaintonował wesoło:
- Rodzyn, ja
wychodzę! Nie wykończ Kuby! – trzasnął drzwiami i tyle go widzieli – słyszeli.
Trwałaś przez chwilę
w totalnej konsternacji, zła i zdezorientowana, całkowicie zagubiona. Najchętniej
byś teraz zniknęła, zakopała się gdzieś pod kołdrą i rozszlochała albo
zwymyślała wszystkich dookoła. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że byłaś
kobietą i miałaś do tego całkowite prawo. Bartek cię denerwował, Agnieszka cię
denerwowała, ten dzień cię przytłaczał, Kuba cię… w sumie sama nie wiesz, co
robił, ale nie chciałaś, żeby to robił – zagmatwane? Jak całe twoje życie.
Może gdybyś wreszcie
znalazła sobie jakieś REALNE 36 i 6 obok, które mogłabyś bezkarnie przytulać,
całować i kochać, twoje życie byłoby łatwiejsze? Może gdyby Hubert z twojego
snu w końcu ruszył tyłek i zainteresował się tobą? Może gdybyś w końcu
przestała żyć wspomnieniami i złudną nadzieją?
Magda, weź się w
garść. Już sama siebie nie rozumiesz.
Jak chciałaś, tak
zrobiłaś – zamknęłaś się na cały dzień w pokoju, chowając twarz przed słońcem,
powietrzem, wszystkim. Otuliłaś się kołdrą, zwinęłaś w kłębek na łóżku i
patrząc w przestrzeń myślałaś o chaosie swojego życia, desperacko próbując poskładać
do kupy własne emocje, wspomnienia i postanowienia. Wszystko.
Nie wychodziło ci za
dobrze. W końcu od intensywnego myślenia rozbolała cię głowa, a z każdym oddechem
bolało cię mocniej coś tam… w środku. Jakby w sercu.
Chyba za mocno
skupiłaś się na sobie, bo nawet nie zauważyłaś, gdy cicho otworzył drzwi i
wszedł do pokoju. Wtulona twarzą w poduszkę, starałaś się wybrnąć z morza
myśli, ale miałaś wrażenie, że się topisz i jedyne, co ci pozostaje to poddanie
się fali i śmierć. Jakby nie patrzeć, była to jedna z opcji.
Idiotka z ciebie,
Madziu. Ludzie mają większe problemy egzystencjalne, a radzą sobie z nimi.
- Magda?
Zadrżałaś, gdy się
odezwał, wzdrygnęłaś się, przymknęłaś powieki i kolejny raz spróbowałaś odegnać
łzy. Potem skuliłaś się jeszcze bardziej i starannie unikałaś jego wzroku, gdy
przysiadł obok ciebie na łóżku.
- Przepraszam –
wymamrotałaś – To było niegrzeczne, że zostawiłam cię samego na cały dzień.
Kątem oka zauważyłaś,
że światło słoneczne gdzieś zniknęło, a w pokoju panuje półmrok. Czyżby to była
prawda? – spędziłaś w pokoju całe popołudnie, użalając się nad sobą. Kiepska
taktyka życiowa, nawet jak na ciebie.
- Nie cierpiałem z
tego powodu - wzruszył ramionami, jakby naprawdę mu nie zależało – Właściwie to
doceniam samotność. Jak się spędza długie godziny ze zgrają facetów, naprawdę
potrzeba czasem spokoju.
Uśmiechnęłaś się
lekko. Wiedziałaś, o czym mówi. Sam Bartek potrafił narobić szumu, a co dopiero
cała grupa takich nicponi…
- Przyniosłem ci coś –
Kuba podsunął ci pod nos twój ulubiony kubek. Ciekawe skąd wiedział, że akurat
ten w zielone groszki jest twój. Może Bartosz mu powiedział... Bartek, och.
- Czy… czy oni już
wrócili? – nie mogłaś się powstrzymać.
- Nie – pokręcił
głową.
Podniosłaś się i
oparłaś plecami o ścianę. Z wdzięcznością wzięłaś od niego kubek, w którym
odkryłaś gorącą czekoladę. Słodki Jezu, nawet nie wiedziałaś, że macie ją w
mieszkaniu.
- Dziękuję –
wymamrotałaś, przyglądając się jej uważnie, jakby była twoim jedynym
wybawieniem. Prawdopodobnie była. Czekolada zawsze pomaga.
- Chcesz porozmawiać?
– nie bawił się w dłuższe wstępy.
- Nie – odpowiedziałaś
szybko, biorąc kubek w obie dłonie i ciesząc się jego ciepłem – Nie ma o czym.
- Nie sadzę –
uśmiechnął się blado – Bartek…
- No, co z nim?
- Ty go kochasz.
Zareagowałaś jak
zwykle – przyjęłaś pozycję obronną. Zignorowałaś komentarz, wpatrzyłaś się w nicość
i popijając czekoladę, czekałaś, aż Kuba zniknie, orientując się w swojej tutaj
niepotrzebności. Co z tego, że wykazał jakieś zainteresowanie twoją osobą? Co z
tego, że wyglądał, jakby naprawdę się o ciebie martwił? Co z tego, że patrzył
takim ponurym wzrokiem i dokładnie analizował każdy twój gest? Co z tego, że
był przyjacielem Kurka i prawdopodobnie mógłby ci jakoś pomóc?
Nie. Już
postanowiłaś. Nie będziesz rozmawiała o swoim uczuciu do Bartusia. Ani z nim,
ani z nikim innym. Chociażby ze względu na to, że to uczucie powinno nie
istnieć.
- Wyjdź już – nagle
jego obecność zaczęła cię mocno irytować – chcę wstać, a jestem naga.
Uśmiech przemknął po
jego twarzy.
- Nie jesteś –
pokręcił z politowaniem głową.
- Chcesz się
przekonać? – uniosłaś brew, rzucając mu wyzwanie.
Nie był osobą
nietaktowną, więc wyszedł. A ty znowu zaczęłaś myśleć.
Ha, myślenie. Ktoś
kiedyś mówił, że to największa plaga ludzkości. Miał całkowitą rację.
Zagubiłaś się, ale
nie teraz – to stało się kiedyś, dawno temu. Za górami, za lasami, chciałoby
się rzec. Rzeczywistość była trochę inna, zupełnie nie bajkowa.
Dawno, dawno temu,
kiedy dopiero poznawałaś Bartka, zawarliście niepisaną umowę. Właściwie, nie
była ona nawet wypowiedziana. Po prostu… była. Wasz związek od początku miał
nie mieć podtekstu romantycznego. Nigdy nie flirtowaliście ze sobą otwarcie,
nie rzucaliście aluzji, nie dotykaliście się w ten intymny, elektryzujący
sposób. W swoim towarzystwie czuliście się pewnie, bezpiecznie. Lubiliście
swoją bliskość, lubiliście zawieszenie waszego związku, jego uczuciową
stabilizację.
Kiedy to się
zmieniło, kochana? A może nie zmieniło się wcale? Może to tylko twoje marne
wyobrażenia, tendencja do wyolbrzymiania i słaby instynkt kazały ci myśleć, że
jest inaczej? Może jest tak samo, jak było, ale ty doszukujesz się wszędzie
drugiego dna, bo co? Bo od pół roku nie miałaś faceta i żyłaś każdym słowem
Bartka, skrycie nienawidząc jego dziewczyny? Wariactwo. Idiotyzm. Paranoja.
Jesteś typową kobietą
– najpierw kazałaś mu się wynosić, a teraz go gonisz.
- Kuba? – pytasz,
zwracając się gdzieś w przestrzeń i po cichu licząc na to, że nie będzie jak
cała reszta męskości świata i zareaguje odpowiednio, nie zawiedzie.
Kiedy przeszliście na
„ty”?
- Tak? – odzywa się z
salonu.
Wleczesz się w tamtym
kierunku, nieporadnie wlokąc za sobą cały bagaż problemów, doświadczeń, pytań i
niepewności. Gdzieś po głowie kołacze się Bartuś, obijając się o ściany
czaszki, a Agnieszka, kurczowo uczepiona jego ręki, na kolanach próbuje znaleźć
pion i przetrwać.
- Chyba jednak chcę pogadać – decydujesz, pojawiając się w
drzwiach i spoglądając niewinnie na jego długie ciało, wygodnie rozłożone na
kanapie. Masz nadzieję na szybką reakcję, masz nadzieję na pomoc, na cokolwiek
– nie wiesz. Podnosi się z kanapy, patrzy na ciebie przez chwilę, wkłada dłonie
do kieszeni.
- Nie teraz – decyduje, a twoje serduszko powoli pęka. Za
dużo emocji, jak na jeden dzień, za dużo zła, za dużo nieszczęścia.
- Dlaczego? – dusisz się słowami, z trudem przechodzą ci
przez gardło. Tak łatwo się rozsypujesz, Magdo.
Przygryza wargę, mruga, otwiera usta i mówi:
- Nie mamy czasu. Bartek zaraz wróci, a ty obiecałaś mu
tort.
Pieprzone ciasto!
Przez pierwsze dziesięć minut masz ochotę umrzeć. Już nie
płaczesz, łez już nie ma. Chyba wyrobiłaś półroczny zapas. No, trudno. Zdarza
się. Masz za to ochotę krzyczeć na tego idiotę, jego podłą dziewczynę i fakt,
że gdzieś zniknęli, a ty masz przygotowywać całą jego durną imprezę, na którą
nie zasłużył, bo jest idiotą. Tak. I to w imię czego?
- Jesteś jego najlepszą przyjaciółką – mówiła ci Aga –
Znasz go najlepiej – dodawała z jakąś tam nutą zazdrości, która tobie przydawała
dumy. Karmiłaś się tym, co ją zawstydzało i denerwowało. Jesteś złą kobietą,
Madziu.
Bardzo poważnie rozważasz możliwość otrucia całej tej wesołej gromadki, ale
czujny wzrok Kuby cię powstrzymuje. Nie spodziewasz się, że zacznie cię
pocieszać, czego zresztą nie robi. Po prostu podchodzi do ciebie cicho, nawet
nie wiesz, kiedy, łapię cię swoimi wielkimi dłońmi, przyciąga do siebie i
przytula. Drętwiejesz, upuszczasz na blat składniki ciasta i przez chwilę nie
wiesz, co masz robić. Bardzo starasz się nie myśleć o tym, że wolałabyś Bartka,
że chciałabyś, żeby to jego dłonie cię teraz obejmowały – jesteś żałosna. Spokojnie
poddajesz się uczuciu ciepła i bliskości. Czujesz na plecach rytm jego serca,
równy oddech i uspokajasz się wewnętrznie. Wyciszasz. Stoicie tak, aż zaczynasz
czuć się dobrze, bezpiecznie i niemal normalnie.
- Już? – pyta cię szeptem, a ty kiwasz głową i równie
cicho odpowiadasz:
- Już.
Odwracasz głowę, gdy cię uwalnia i uśmiechasz się do niego
lekko. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak łatwo udało mu się wybawić cię z
nędzy, rozpaczy i zagubienia.
- Dzięki – mówisz, gdy rusza do drzwi.
- Nie ma sprawy – mówi, znikając w korytarzu.
Niesamowicie intrygujaco sie zapowiada. Magda to prawdziwa kobieta. Tak jak napisalas najpierw odgania pozniej goni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dzięki, zapowiadam, że sama historia nie będzie długa, a akcja będzie się toczyła w takim właśnie chaotycznym stylu, dobrze, że się podoba.
Usuńpozdrawiam mocniej ;)
OK, możesz równie dobrze mówić do mnie "Magda" - na jedno wyjdzie. Co prawda etap użalania się nad sobą i swoim nędznym, marnym żywotem mam za sobą (albo jestem gdzieś pomiędzy), ale generalnie reszta się zgadza. Wszyscy to oszuści, faceci to dranie ("...Artur". Pozdrawiam moją ukochaną scenę filmową <3), świat jest do dupy. I tym optymistycznym i pozytywnym akcentem żegnam się na dziś. Komentarz wyjątkowo zwięzły, bo zrobiło mi się smętnie, idę słuchać najsmutniejszej piosenki świata i żałować, że nie mam gorącej czekolady.
OdpowiedzUsuńGif idealny <3 Opowiadanie też idealne, już się wpisuje na listę moich ulubionych <3
będę mówic "Magdo" pod warunkiem, że ja będę "Mimi" : <
Usuńmentalnie wysyłam ci czekoladę, dobrze, że to opowiadanie działa. dziękuję za to <3
Spotykasz się potajemnie z Andrzejem? Nienawidzę Cię! :<
Usuń"Mimi" to ja bym mogła mieć na drugie... Bo jednak "Magdą" jestem bardziej.
Mentalnie dziękuję.
A Ty mnie dziękujesz za to, że przez Ciebie mam depresyjny nastrój i słucham smutnych piosenek (no dobra - jednej, ale za to milion razy)? Spoko, polecam się na przyszłość :P
czepiasz się : P
Usuńco to za piosenka ? : >
Nie czepiam, staram się zrozumieć.
Usuń"Make you feel my love" <3 W wykonaniu Adele, oczywiście - jeden z niewielu przykładów wyższości coveru nad oryginałem.
to jest w ogóle cover? o.O po tej informacji moje życie się odmienia.
UsuńI to nie byle kogo - Boba Dylana. Ale jej wykonanie lepiej mi pasuje do ogólnego klimatu piosenki. Sorry, Bob!
Usuńbiedny Bob : < pewnie mu teraz smutno .
UsuńWitaj w klubie, Bob!
A Tobie dlaczego smutno?
UsuńBoba rozumiem. Przepraszam, Bob :(
jest mi smutno, bo... bo tak? czy można byc smutnym z wyboru?
UsuńWe all love you, Bob! <3
Można. Chociaż uważam, że powinno to być zabronione.
UsuńTak, tak, Bob! Pamiętaj, że Cię kocham mocno! <3 Nawet, jeśli Adele jest lepsza w jednej Twojej piosence.
jeeeeeeny *.* uwielbiam wszystko, co wychodzi spod Twojej ręki *.*
OdpowiedzUsuńi powiem tylko jedno, Kurek to kompletny idiota, a Kubuś jest taki kochany *.*
dziękuję, tak, Kubuś jest kochany, ale hej - Bartek niczemu tutaj nie jest winien . po prostu jest mężczyzną, ślepym.
Usuń