piątek, 7 marca 2014

Prolog – Akt Desperacji

Nie jesteś jedynym powodem mojego uśmiechu, ale stanowczo ulubionym.
n Tyrone Wells – Time of Our Lives

- Życie z tobą to coś strasznego.
Magda Radzyńska, pseudonim Rodzynek, chodziła w dziurawych skarpetkach po kuchni swojego przyjaciela i zaklinała go pod piekielne bramy, pomimo tego, że był obok niej nieobecny cieleśnie.
- Uhu i kto to mówi, słodziaku.
Był za to irytująco obecny w postaci sygnału dźwiękowego, który odbierał jej telefon z klapką, przykładany teraz do ucha.
- W całej tej swojej irytująco powalającej sportowej karierze nie mogłeś się dorobić porządnej kuchenki gazowej? – fuknęła na niego, mając nadzieję, że nawet telefonicznie wywrze to na nim zamierzone wrażenie.
- Moja powalająca kariera sportowa całkowicie pochłania większość mego życia i zupełnie nie pozostawia mi czasu na przyjemne gotowanie jak w programach kulinarnych – wyjaśnił jej grzecznie - Właśnie dlatego po twojej lewej stoi mikrofalówka.
Wkurzyło ją to, że miał rację. Jak on mógł zawsze tak idealnie zgadywać, co ona akurat robi i w którym miejscu akurat stoi? JAK?!
- Ale ja chcę robić spaghetti! – upierała się – Jak mam ugotować makaron w mikrofalówce? Siłą umysłu?
- Padawanie – zaśmiał się – Nie jesteś aż tak niesamowita jak Yoda.
- Odezwał się fantastyk – przewróciła oczami – Możesz się cieszyć. Posprzątałam twoje zakurzone mieszkanko.
- Po co? – zdziwił się.
Westchnęła ciężko.
- Bartosz, a po co się sprząta?
- Nie wiem – odpowiedział rozbrajająco szczerze - Nie sprzątam.
- Dobra, wiesz co? Nieważne – zirytowała się – Wracaj lepiej do tych swoich cudownie monotonnych treningów i przyjeżdżaj jutro wieczorem, bo w sobotę będzie impreza. Ja się wszystkim zajmę, ja sobie poradzę, a Agnieszka  mi pomoże.
- To już?!
- Już, już. A co ty myślałeś?
- Ten czas tak szybko ucieka i po prostu…
- A jasne, że ucieka, skoro nic nie robisz w tej twojej Spale. Urodziny masz w sobotę. Zaprosiłeś, kochanie, kolegów?
- Zaprosiłem…
- To jazda mi na trening i o nic się już nie martw. My tu z Agnieszką wszystko zorganizujemy…
- Ucałuj ją ode mnie.
Magda idealnie wykonała uderzenie dłonią w czoło, ćwiczyła ten gest przez lata.
- Nie będę całować twojej dziewczyny… - wymamrotała do słuchawki.
- Ale…
- Nie, Bartuś. Żegnam cię, żegnam twoją głupią kuchenkę i ty lepiej też się z nią pożegnaj, bo gdy się dobiorę do jej wnętrza, to..
- MAGDA!
- Pa, kochanie! – i rozłączyła się.
Oj, Panie Kurek – będzie się działo.


Świetlikowa armia - TUTAJ





3 komentarze:

  1. Teraz ja wykonuję plask w czoło - przecież przeczytałam zaraz, jak się pojawiło. Jak mogłam nie skomentować i zapomnieć?
    Już się cieszę na to opowiadanie, czuję, że Bartuś będzie taki bartusiowo słodki, nieogarnięty i zagubiony w życiu i świecie <3 Mam też silne przeczucie, że podejmowane przez Magdę próby ucywilizowania naszego chłopięcia mogą nie przynieść spektakularnych sukcesów... Ale co zrobić? Takiego Bartuśka mamy, takiego musimy kochać <3
    Także czekam, czekam niecierpliwie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę ;d zapowiada sie ciekawie xd
    Bartek jak to typowy facet... najlepiej zatosnac w brudzie xd
    Mam jedno jedyne, malusienkie ale do calego bloga. Moglabys zrobic cos z tlem...? Chodzi ogolnie o wersje dla komorek.. czytam na telefonie i troszeczke malo widoczne to wszystko..
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń