poniedziałek, 31 marca 2014

Jedynka – Akt Dobrej Woli

Za dużo czuję, za bardzo chcę, za mocno kocham, za gęsto śnię.

n Birdy – Shelter

Obudziłaś się w swoim mniemaniu za późno, by robić cokolwiek. Godzina dziesiąta to nie jest odpowiedni czas, by snuć plany na nadchodzący dzień. Godzina dziesiąta to idealny czasy na to, by spać dalej. Odwróciłaś się na drugi bok, zamknęłaś oczy i starałaś się zignorować promienie słoneczne. Oddychałaś głęboko, wyobrażałaś sobie, że obok ciebie leży teraz Hubert, ten przystojniak, którego poznałaś na studiach. Albo jeszcze lepiej – oboje leżycie na plaży, pustej, czystej, zdecydowanie nie jest to Ustka czy Sarbinowo. Może jakieś Malediwy? Hawaje? Lazurowy kolor morza przywodzi ci na myśl… Nie wiesz, nie możesz myśleć, gdy czujesz na skórze ciepło tutejszego słońca, dotyk chłodnej bryzy, gorący piasek… Wszystko jest takie bajeczne i jednocześnie tak zadziwiająco realne.
Drgnęłaś, gdy znowu poczułaś dotyk. Tym razem muśnięcie wiatru dotknęło lekko twojego policzka, wyznaczając jego smukłą linię wzdłuż szczęki, potem dookoła ust, wreszcie dotknęło podbródka i linią szyi spłynęło aż na twój obojczyk, gdzie dotyk nie dość, że stał się gorętszy i wyraźniejszy, dodatkowo zaczął cię łaskotać.
Bardzo powoli otworzyłaś jedno oko, by potem szybko unieść dłoń, zacisnąć ją w pięść i skierować prosto w twardy, umięśniony brzuch chłopaka. Niestety, zdążył cię zablokować.
- Bartosz – wymamrotałaś, patrząc na niego ponuro – Ty paskudo.
Uśmiechnął się łobuzersko, splótł wasze palce i ułożył się tuż obok ciebie wygodnie. Cud, że w ogóle mieścił się na łóżku z tymi swoimi kilogramami mięśni i wzrostem żyrafy.
- Cześć, Rodzynku. Co u ciebie?
Zignorowałaś jego pytanie, przymknęłaś jeszcze na chwilę powieki, bo tak bardzo nie chciało ci się opuszczać krainy sennych marzeń, szczególnie, że wizja Hawaii i półnagiego Huberta była zniewalająco kusząca. Bartek trzymał twoją dłoń i na jeden mały momencik mogłaś udawać, że to tak naprawdę twój ideał, że zaraz padniecie sobie w objęcia i…
Ale zaraz. Przecież już leżysz w czyiś objęciach.
Otworzyłaś szybko powieki, zaskoczona. Przez chwilę miałaś nadzieję, że to jednak tak bardzo żywe, senne marzenie – nie, to Bartosz poczuł nagle przypływ czułości i przytulił cię do siebie mocno, całe swoje ciało dociskając do twojego. Oddychał spokojnie i równo.
- Tęskniłem za tobą – szepnął ci we włosy, a ty jakoś tak nieporadnie złapałaś go w pasie i poklepałaś po plecach.
- Bartosz – poprosiłaś, próbując go od siebie oderwać. Nic. Głupia góra mięśni – Bartek – spróbowałaś jeszcze raz – Bartek, ja nawet nie mam stanika.
- Mi to nie przeszkadza – wyczułaś, że się uśmiecha.
Z całym impetem kopnęłaś go w łydkę.
- Puszczaj mnie, zboczeńcu – wrzasnęłaś mu do ucha i odsunęłaś się na drugi koniec łóżka, gdzie, naburmuszona, usiadłaś, podciągnęłaś kolana pod brodę i owinęłaś się szczelnie kołdrą – co ty tu w ogóle robisz o tej porze?
Patrzyłaś jak siada naprzeciwko, ubrany w sportowe spodenki i jakąś swoją starą koszulkę z numerkiem 6. Skrzyżował wielkie stopy na białym prześcieradle i usiadł po turecku, mierząc cię całą spojrzeniem i wciąż się uśmiechając. Wzruszył ramionami.
- Puścili mnie, to pomyślałem, że przyjadę wcześniej.
- Świetnie – przewróciłaś oczami – A nie łaska było mnie powiadomić? Jak byś zapomniał, ja też żyję w tym mieszkaniu i nie życzę sobie, żeby jacyś faceci wchodzili do niego o poranku i wskakiwali do mojego łóżka.
- Ale to tylko ja…
Westchnęłaś ciężko i oparłaś czoło o swoje kolana. Pozwoliłaś, aby ciemne włosy zasłoniły twoją twarzyczkę, przesłoniłaś mu grzywką widok swojej twarzy. W głowie miałaś mętlik: było za wcześnie by myśleć, nie piłaś jeszcze kawy, a twój książę z bajki – Hubert – wciąż leżał półnagi na plaży i czekał na ciebie.
- Co ci się śniło? – zapytał znienacka, jakby mógł słyszeć twoje myśli.
Zaczerwieniłaś się po koniuszki uszu i nie odpowiedziałaś od razu. Odebrało ci głos.
- Czemu pytasz? – odchrząknęłaś, ale i tak brzmiałaś nienaturalnie.
- Wyglądałaś tak… - czułaś, że rusza się niespokojnie – Dobra, nieważne – stwierdził w końcu i podniósł się z łóżka – Idę robić śniadanie i mogę nawet zaparzyć ci kawę, pod warunkiem, że opowiesz mi wszystko, co się wydarzyło, gdy ja byłem wszędzie, ale nie tu.
Machnęłaś dłonią na znak, że się zgadzasz.
Poruszyłaś się dopiero, gdy usłyszałaś, jak zamykają się za nim drzwi. Westchnęłaś, podniosłaś głowę i dłońmi przeczesałaś splątane włosy. Wyprostowałaś nogi i wpatrzyłaś się w czerwony lakier na paznokciach stóp.
Niepokój budziło w tobie jeszcze tylko jedno – nie tak witają się przyjaciele.
Jesteś kobietą i masz prawo do nadmiernego myślenia, rozważania każdego słowa i analizowania każdego wykonanego gestu. Poza tym, byłabyś głupia, gdybyś chociaż przez chwilę nie doceniła umięśnionego, wysportowanego ciała, przytulającego się do ciebie.
Musiałaś jednak szybko się otrząsnąć i uspokoić – Bartek miał Agnieszkę, ty miałaś – będziesz miała – Huberta. I Hawaje. O, tak…
Wstałaś, przelotnie skontrolowałaś swój wygląd, zgarnęłaś jakieś ubrania i ruszyłaś do łazienki. W korytarzu usłyszałaś jeszcze, jak Bartek krząta się po kuchni i uśmiechnęłaś się, zadowolona, gdy akurat zaklął głośno, pewnie parząc się lub coś takiego. A niech ma, wredota jedna. Już prawie zapomniałaś, jak zabawnie było, gdy byliście prawdziwymi współlokatorami.
Wspominając wasze wspólne przygody w tych czterech ścianach, nawet nie zauważyłaś, że coś jest nie tak. Że słychać szum wody z łazienki, że ewidentnie czuć w powietrzu jeszcze czyjąś obecność. Ocknęłaś się dopiero, gdy otwierając drzwi, stanęłaś twarzą w twarz z mężczyzną, który ewidentnie nie był ani Bartoszem, ani twoim wymarzonym Hubertem.
Mimo wszystko znałaś go z widzenia.
Panie i panowie - Jakub Jarosz.
Ehm, Magda, mogłabyś się chociaż zawstydzić…
Nic z tego. Stałaś po prostu oszołomiona, bo: po pierwsze – nie spodziewała się zastać tu nikogo; po drugie – on był niekompletnie ubrany, a z jego włosów wciąż kapała woda; po trzecie – ty także byłaś niekompletnie ubrana. Och, no tak. Hmm… I co teraz?
Całą swoją siłą woli walczyłaś, by nie spojrzeć przypadkiem na jego klatkę piersiową. Taki był właśnie problem z Bartusiem i jego kolegami – wszyscy byli tak irytująco doskonali. Zamknęłaś oczy, odetchnęłaś głęboko, a kiedy ponownie je otworzyłaś, on patrzył na ciebie z szerokim uśmiechem. Z góry. No, jakżeby inaczej…
Dobra, okej, dziewczyno, skup się.
Otworzyłaś usta, żeby coś powiedzieć, ale właśnie w tej chwili z kuchni dobiegł głośny wrzask Bartosza i wszystko wyjaśniające przekleństwo:
- Pieprzona kuchenka gazowa!
Oboje zerknęliście w tamtym kierunku. Uśmiechnęłaś się szeroko.
- Mam pomysł – odezwał się cicho Kuba – Udawajmy, że nic się nie stało – wyjaśnił, gdy na niego spojrzałaś.
Sama nie wiesz czemu, ale się zgodziłaś. Minęliście się w drzwiach i wreszcie dotarłaś do łazienki, zamknęłaś drzwi, wskoczyłaś pod prysznic – wybawienie. Ten, kto wymyślił kabinę prysznicową, był geniuszem. Zdecydowanie.
Stałaś długi czas w strugach wody i czekałaś, aż życie wpełznie w najskrytsze zakamarki twoich zakończeń nerwowych, aż cię rozbudzi. Opierałaś czoło o zimne kafelki, ciepły strumień rozpalał zmysły, poranek mógłby trwać w nieskończoność.
Byłaś jednak świadoma tego, że nie może. Ciężko określić jakim typem osobowości byłaś, ale przynajmniej miałaś w głowie dobrze poustawiane priorytety. Najpierw szczęście innych, później twoje własne. No, chyba, że chodzi o masło orzechowe. Nic nie jest w stanie pokonać masła orzechowego. Nawet Pikachu.
Wysuszyłaś włosy suszarką, posmarowałaś ciało balsamem, ubrałaś szorty i białą podkoszulkę - przede wszystkim założyłaś stanik, żeby Bartuś sobie przypadkiem nie myślał, że… nieważne. Opuściłaś łazienkę i usłyszałaś, że panowie rozmawiają w kuchni.
- … możesz spać na kanapie – słyszałaś wyraźnie głos Bartka i doskonale mogłaś sobie wyobrazić jak beztrosko wzrusza ramionami – Przecież to nie problem. To duże mieszkanie.
- Nie wiem . A co z tą dziewczyną, z którą mieszkasz?
Aha, no tak. Prawie zapomniałaś, Magdaleno, że przecież wcale się jeszcze nie spotkaliście i nikt was sobie oficjalnie nie przedstawił.
- Magda – podsunął grzecznie Kurek – Nie będzie miała nic przeciwko. Ona bardzo lubi gości.
Dziewczyna westchnęła cicho i wzniosła oczy ku niebu. Taak, uwielbiała gości. Szczególnie sprzątanie po nich, pilnowanie, doprowadzanie do porządku i wspieranie psychiczne, jak to było już nieraz z Bartkową dziewczyną, która przychodziła czasem, bo robiło jej się tęskno za ukochanym.
Weszłaś powoli do kuchni i gdy tylko pojawiłaś się w drzwiach, umilkli. Bartosz szczerzył się do ciebie jak idiota – jak zwykle, a Kuba po prostu patrzył, wysyłając ci jakieś mentalne sygnały. Albo po prostu miałaś urojenia.
Zamrugałaś, zdecydowanie z twoją głową było dzisiaj coś nie tak.
- Dzień dobry – przywitałaś się i ruszyłaś do jedynego urządzenia, które mogło dać ci teraz szczęście – ekspresu do kawy.
- Kuba – Magda. Rodzyn, to Kuba – przedstawił was Bartek.
- Miło mi – rzuciłaś przez ramię, nalewając napój do swojego ulubionego kubka. Nie ukrywając, trochę bawiła cię ta sytuacja.
- Miałabyś coś przeciwko, gdyby zatrzymał się u nas na trochę? – zapytał cię Bartosz, gdy odwróciłaś się do nich przodem i oparłaś wygodnie o blat.
Wypiłaś przynajmniej połowę, zanim odpowiedziałaś.
- To twoje mieszkanie – wzruszyłaś ramionami – Nie mam nic przeciwko.
- Świetnie, a teraz tłumacz, co zrobiłaś z moją kuchenką.
Uśmiechnęłaś się do siebie.
- To jest całkiem zabawna historia…



świetliki? przybywajcie!

10 komentarzy:

  1. Birdy <3
    Już wiem, że będę uwielbiać Bartuśka i Kubę za soundtrack. I czuję, że odnalazłam swoje kolejne ulubione opowiadanie <3 Jest przecudownie i wręcz idealnie, bardzo, bardzo jestem zachwycona :)

    Co do przyjacielskiego witania, przytulania i takich tam - chciałam zaprzeczyć. Przyjaciele się tak zachowują. Czasami. Ale potem znajdują sobie głupie dziewczyny, które są głupie, bezpodstawnie zazdrosne albo same nie wiedzą, o co im chodzi, albo są po prostu głupie i to jest koniec pięknej znajomości...

    Bycie współlokatorem z przyjacielem jest superową sprawą, polecam wszystkim :)

    Kuba! Miło Cię widzieć, fajnie, że wpadłeś, zostań na długo :) W końcu kto nie lubi gości? Goście są super, szczególnie kiedy wprowadzają się na czas nieokreślony, mieszkają na kanapie, objadają lodówkę, zostawiają brudne gary (i oby tylko gary) i wprowadzają w życie mały zamęt i miłą odmianę :)

    Potwierdzam - wynalazca kabiny prysznicowej był ojcem wszystkich geniuszy.

    Bardzo bym chciała usłyszeć zabawną historię o zepsuciu kuchenki :D
    I nabawiłam się od tego czytania ochoty na kawę. O wpół do pierwszej w nocy. Brawo ja!


    Gdzieś mi zaginął epilog do tej historii, szukam i szukam i nie mogę znaleźć. Pozbyłaś się go, czy to mój nieogar daje o sobie znać?

    Nie mogę, no po prostu nie mogę i nie potrafię komentować za dnia. Powinnam nastawiać budzik na 3 w nocy, pisać komentarz i wracać do spania - to by było rozwiązanie idealne, może je przetestuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc o epilogu mam, oczywiście, na myśli prolog. Może te nocne komentarze nie są jednak aż tak genialnym pomysłem, jak mi się przez ten cały czas wydawało...

      Usuń
    2. prologu nie ma, system go pożarł.
      Hmm... czyżby w drugim akapicie komentarza przemawiał przez ciebie potwór zwany doświadczenie? w takim razie przykro mi, że jakaś dziewczyna stanęła na drodze wspaniałej przyjaźni. ; <
      Nie wyobrażam sobie wstawania o 3 w nocy, ale proszę bardzo, do odważnych świat należy! wspieram cię w tym szalonym pomyśle całym żywo bijącym serduchem, troszkę ostatnimi czasy przychorowanym, ale wciąż czynnym. : D

      Usuń
    3. Jak pożarł? To fajny prolog był...
      No kurwa. Doświadczenie to suka. Zresztą nie ono jedno jest suką. Laski to suki też. I znowu się zdenerwowałam, chociaż to taka dość zamierzchła sprawa już. Ale przykro jest mi niezmiennie. Ot co! :(
      Obudziłam się dzisiaj w nocy, patrzę na zegarek - 4:00 (równiutko, jak od budzika!) i pomyślałam "O kurde, skomentuję!". Ale ten żart był tak dobry, że aż się sama zaśmiałam, nakryłam szczelnie kołdrą i poszłam spać dalej. Nie ma głupich :P
      Niech serducho nie przychorowuje, to niezdrowo (to taki skrót myślowy, że nie wiem, czy go ogarniasz, bo ja sama ledwo zdołałam).

      Usuń
    4. Pożarł no :< Ale może odda, jak się go ładnie poprosi . : >
      Słaba wola, nie ma co. 4 to już prawie ranek jest, co to za obijanie się do późna! o ;
      I tak, próbowałam owy skrót myślowy ogarnąc, ale... nie wiem no, zamysł chyba łapię : D

      Usuń
  2. Prośmy zatem ładnie :)
    Czemu obijanie, czemu do późna? Teraz ja nie ogarnęłam chyba...
    To dobrze, bo nie byłabym w stanie tego wytłumaczyć :P

    Do bloga:
    Nie jestem botem, czemu muszę Ci to za każdym razem udowadniać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo 4 rano to już późny początek dnia : D

      Od bloga:
      Jesteś. Inaczej nie musiałabyś udowadniac . :P

      Usuń
  3. Boję się pytać, o której zaczynasz dzień :P A to ja w takim razie się obijałam nieprzyzwoicie długo, bo po odkryciu, że jest 4, schowałam się głębiej pod kołdrę.

    Blogu,
    Tyś jest mądry. Jakbym była, to jakim cudem by mi się udawało zdawać ten trudny test za każdym razem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest test idiotoodporny . Tylko idioci go nie zdają . czuj się mądra : D

      Usuń
    2. Czułabym się jeszcze mądrzejsza, gdyby każda moja odpowiedź z niewiadomych przyczyn nie wyskakiwała jako osobny, niepodpięty komentarz. Ale widocznie nie jestem aż tak mądra :P

      Usuń