Za dużo
czuję, za bardzo chcę, za mocno kocham, za gęsto śnię.
n Birdy – Shelter
Obudziłaś się w swoim
mniemaniu za późno, by robić cokolwiek. Godzina dziesiąta to nie jest odpowiedni
czas, by snuć plany na nadchodzący dzień. Godzina dziesiąta to idealny czasy na
to, by spać dalej. Odwróciłaś się na drugi bok, zamknęłaś oczy i starałaś się
zignorować promienie słoneczne. Oddychałaś głęboko, wyobrażałaś sobie, że obok
ciebie leży teraz Hubert, ten przystojniak, którego poznałaś na studiach. Albo
jeszcze lepiej – oboje leżycie na plaży, pustej, czystej, zdecydowanie nie jest
to Ustka czy Sarbinowo. Może jakieś Malediwy? Hawaje? Lazurowy kolor morza
przywodzi ci na myśl… Nie wiesz, nie możesz myśleć, gdy czujesz na skórze
ciepło tutejszego słońca, dotyk chłodnej bryzy, gorący piasek… Wszystko jest
takie bajeczne i jednocześnie tak zadziwiająco realne.
Drgnęłaś, gdy znowu
poczułaś dotyk. Tym razem muśnięcie wiatru dotknęło lekko twojego policzka,
wyznaczając jego smukłą linię wzdłuż szczęki, potem dookoła ust, wreszcie
dotknęło podbródka i linią szyi spłynęło aż na twój obojczyk, gdzie dotyk nie
dość, że stał się gorętszy i wyraźniejszy, dodatkowo zaczął cię łaskotać.
Bardzo powoli
otworzyłaś jedno oko, by potem szybko unieść dłoń, zacisnąć ją w pięść i
skierować prosto w twardy, umięśniony brzuch chłopaka. Niestety, zdążył cię
zablokować.
- Bartosz –
wymamrotałaś, patrząc na niego ponuro – Ty paskudo.
Uśmiechnął się
łobuzersko, splótł wasze palce i ułożył się tuż obok ciebie wygodnie. Cud, że w
ogóle mieścił się na łóżku z tymi swoimi kilogramami mięśni i wzrostem żyrafy.
- Cześć, Rodzynku. Co
u ciebie?
Zignorowałaś jego
pytanie, przymknęłaś jeszcze na chwilę powieki, bo tak bardzo nie chciało ci
się opuszczać krainy sennych marzeń, szczególnie, że wizja Hawaii i półnagiego
Huberta była zniewalająco kusząca. Bartek trzymał twoją dłoń i na jeden mały momencik
mogłaś udawać, że to tak naprawdę twój ideał, że zaraz padniecie sobie w
objęcia i…
Ale zaraz. Przecież
już leżysz w czyiś objęciach.
Otworzyłaś szybko
powieki, zaskoczona. Przez chwilę miałaś nadzieję, że to jednak tak bardzo
żywe, senne marzenie – nie, to Bartosz poczuł nagle przypływ czułości i
przytulił cię do siebie mocno, całe swoje ciało dociskając do twojego. Oddychał
spokojnie i równo.
- Tęskniłem za tobą –
szepnął ci we włosy, a ty jakoś tak nieporadnie złapałaś go w pasie i
poklepałaś po plecach.
- Bartosz –
poprosiłaś, próbując go od siebie oderwać. Nic. Głupia góra mięśni – Bartek –
spróbowałaś jeszcze raz – Bartek, ja nawet nie mam stanika.
- Mi to nie
przeszkadza – wyczułaś, że się uśmiecha.
Z całym impetem
kopnęłaś go w łydkę.
- Puszczaj mnie,
zboczeńcu – wrzasnęłaś mu do ucha i odsunęłaś się na drugi koniec łóżka, gdzie,
naburmuszona, usiadłaś, podciągnęłaś kolana pod brodę i owinęłaś się szczelnie
kołdrą – co ty tu w ogóle robisz o tej porze?
Patrzyłaś jak siada
naprzeciwko, ubrany w sportowe spodenki i jakąś swoją starą koszulkę z numerkiem
6. Skrzyżował wielkie stopy na białym prześcieradle i usiadł po turecku,
mierząc cię całą spojrzeniem i wciąż się uśmiechając. Wzruszył ramionami.
- Puścili mnie, to
pomyślałem, że przyjadę wcześniej.
- Świetnie –
przewróciłaś oczami – A nie łaska było mnie powiadomić? Jak byś zapomniał, ja
też żyję w tym mieszkaniu i nie życzę sobie, żeby jacyś faceci wchodzili do
niego o poranku i wskakiwali do mojego łóżka.
- Ale to tylko ja…
Westchnęłaś ciężko i
oparłaś czoło o swoje kolana. Pozwoliłaś, aby ciemne włosy zasłoniły twoją twarzyczkę,
przesłoniłaś mu grzywką widok swojej twarzy. W głowie miałaś mętlik: było za
wcześnie by myśleć, nie piłaś jeszcze kawy, a twój książę z bajki – Hubert –
wciąż leżał półnagi na plaży i czekał na ciebie.
- Co ci się śniło? –
zapytał znienacka, jakby mógł słyszeć twoje myśli.
Zaczerwieniłaś się po
koniuszki uszu i nie odpowiedziałaś od razu. Odebrało ci głos.
- Czemu pytasz? –
odchrząknęłaś, ale i tak brzmiałaś nienaturalnie.
- Wyglądałaś tak… -
czułaś, że rusza się niespokojnie – Dobra, nieważne – stwierdził w końcu i podniósł
się z łóżka – Idę robić śniadanie i mogę nawet zaparzyć ci kawę, pod warunkiem,
że opowiesz mi wszystko, co się wydarzyło, gdy ja byłem wszędzie, ale nie tu.
Machnęłaś dłonią na
znak, że się zgadzasz.
Poruszyłaś się
dopiero, gdy usłyszałaś, jak zamykają się za nim drzwi. Westchnęłaś, podniosłaś
głowę i dłońmi przeczesałaś splątane włosy. Wyprostowałaś nogi i wpatrzyłaś się
w czerwony lakier na paznokciach stóp.
Niepokój budziło w
tobie jeszcze tylko jedno – nie tak witają się przyjaciele.
Jesteś kobietą i masz
prawo do nadmiernego myślenia, rozważania każdego słowa i analizowania każdego
wykonanego gestu. Poza tym, byłabyś głupia, gdybyś chociaż przez chwilę nie
doceniła umięśnionego, wysportowanego ciała, przytulającego się do ciebie.
Musiałaś jednak
szybko się otrząsnąć i uspokoić – Bartek miał Agnieszkę, ty miałaś – będziesz
miała – Huberta. I Hawaje. O, tak…
Wstałaś, przelotnie
skontrolowałaś swój wygląd, zgarnęłaś jakieś ubrania i ruszyłaś do łazienki. W
korytarzu usłyszałaś jeszcze, jak Bartek krząta się po kuchni i uśmiechnęłaś się,
zadowolona, gdy akurat zaklął głośno, pewnie parząc się lub coś takiego. A
niech ma, wredota jedna. Już prawie zapomniałaś, jak zabawnie było, gdy
byliście prawdziwymi współlokatorami.
Wspominając wasze
wspólne przygody w tych czterech ścianach, nawet nie zauważyłaś, że coś jest
nie tak. Że słychać szum wody z łazienki, że ewidentnie czuć w powietrzu
jeszcze czyjąś obecność. Ocknęłaś się dopiero, gdy otwierając drzwi, stanęłaś
twarzą w twarz z mężczyzną, który ewidentnie nie był ani Bartoszem, ani twoim
wymarzonym Hubertem.
Mimo wszystko znałaś
go z widzenia.
Panie i panowie -
Jakub Jarosz.
Ehm, Magda, mogłabyś
się chociaż zawstydzić…
Nic z tego. Stałaś po
prostu oszołomiona, bo: po pierwsze – nie spodziewała się zastać tu nikogo; po
drugie – on był niekompletnie ubrany, a z jego włosów wciąż kapała woda; po
trzecie – ty także byłaś niekompletnie ubrana. Och, no tak. Hmm… I co teraz?
Całą swoją siłą woli
walczyłaś, by nie spojrzeć przypadkiem na jego klatkę piersiową. Taki był właśnie
problem z Bartusiem i jego kolegami – wszyscy byli tak irytująco doskonali.
Zamknęłaś oczy, odetchnęłaś głęboko, a kiedy ponownie je otworzyłaś, on patrzył
na ciebie z szerokim uśmiechem. Z góry. No, jakżeby inaczej…
Dobra, okej,
dziewczyno, skup się.
Otworzyłaś usta, żeby
coś powiedzieć, ale właśnie w tej chwili z kuchni dobiegł głośny wrzask Bartosza
i wszystko wyjaśniające przekleństwo:
- Pieprzona kuchenka
gazowa!
Oboje zerknęliście w
tamtym kierunku. Uśmiechnęłaś się szeroko.
- Mam pomysł – odezwał
się cicho Kuba – Udawajmy, że nic się nie stało – wyjaśnił, gdy na niego
spojrzałaś.
Sama nie wiesz czemu,
ale się zgodziłaś. Minęliście się w drzwiach i wreszcie dotarłaś do łazienki,
zamknęłaś drzwi, wskoczyłaś pod prysznic – wybawienie. Ten, kto wymyślił kabinę
prysznicową, był geniuszem. Zdecydowanie.
Stałaś długi czas w
strugach wody i czekałaś, aż życie wpełznie w najskrytsze zakamarki twoich zakończeń
nerwowych, aż cię rozbudzi. Opierałaś czoło o zimne kafelki, ciepły strumień
rozpalał zmysły, poranek mógłby trwać w nieskończoność.
Byłaś jednak świadoma
tego, że nie może. Ciężko określić jakim typem osobowości byłaś, ale przynajmniej
miałaś w głowie dobrze poustawiane priorytety. Najpierw szczęście innych,
później twoje własne. No, chyba, że chodzi o masło orzechowe. Nic nie jest w
stanie pokonać masła orzechowego. Nawet Pikachu.
Wysuszyłaś włosy
suszarką, posmarowałaś ciało balsamem, ubrałaś szorty i białą podkoszulkę - przede
wszystkim założyłaś stanik, żeby Bartuś sobie przypadkiem nie myślał, że…
nieważne. Opuściłaś łazienkę i usłyszałaś, że panowie rozmawiają w kuchni.
- … możesz spać na
kanapie – słyszałaś wyraźnie głos Bartka i doskonale mogłaś sobie wyobrazić jak
beztrosko wzrusza ramionami – Przecież to nie problem. To duże mieszkanie.
- Nie wiem . A co z
tą dziewczyną, z którą mieszkasz?
Aha, no tak. Prawie
zapomniałaś, Magdaleno, że przecież wcale się jeszcze nie spotkaliście i nikt
was sobie oficjalnie nie przedstawił.
- Magda – podsunął grzecznie
Kurek – Nie będzie miała nic przeciwko. Ona bardzo lubi gości.
Dziewczyna westchnęła
cicho i wzniosła oczy ku niebu. Taak, uwielbiała gości. Szczególnie sprzątanie
po nich, pilnowanie, doprowadzanie do porządku i wspieranie psychiczne, jak to
było już nieraz z Bartkową dziewczyną, która przychodziła czasem, bo robiło jej
się tęskno za ukochanym.
Weszłaś powoli do
kuchni i gdy tylko pojawiłaś się w drzwiach, umilkli. Bartosz szczerzył się do
ciebie jak idiota – jak zwykle, a Kuba po prostu patrzył, wysyłając ci jakieś
mentalne sygnały. Albo po prostu miałaś urojenia.
Zamrugałaś,
zdecydowanie z twoją głową było dzisiaj coś nie tak.
- Dzień dobry –
przywitałaś się i ruszyłaś do jedynego urządzenia, które mogło dać ci teraz
szczęście – ekspresu do kawy.
- Kuba – Magda.
Rodzyn, to Kuba – przedstawił was Bartek.
- Miło mi – rzuciłaś
przez ramię, nalewając napój do swojego ulubionego kubka. Nie ukrywając, trochę
bawiła cię ta sytuacja.
- Miałabyś coś
przeciwko, gdyby zatrzymał się u nas na trochę? – zapytał cię Bartosz, gdy
odwróciłaś się do nich przodem i oparłaś wygodnie o blat.
Wypiłaś przynajmniej
połowę, zanim odpowiedziałaś.
- To twoje mieszkanie
– wzruszyłaś ramionami – Nie mam nic przeciwko.
- Świetnie, a teraz
tłumacz, co zrobiłaś z moją kuchenką.
Uśmiechnęłaś się do
siebie.
- To jest całkiem
zabawna historia…
świetliki? przybywajcie!
Birdy <3
OdpowiedzUsuńJuż wiem, że będę uwielbiać Bartuśka i Kubę za soundtrack. I czuję, że odnalazłam swoje kolejne ulubione opowiadanie <3 Jest przecudownie i wręcz idealnie, bardzo, bardzo jestem zachwycona :)
Co do przyjacielskiego witania, przytulania i takich tam - chciałam zaprzeczyć. Przyjaciele się tak zachowują. Czasami. Ale potem znajdują sobie głupie dziewczyny, które są głupie, bezpodstawnie zazdrosne albo same nie wiedzą, o co im chodzi, albo są po prostu głupie i to jest koniec pięknej znajomości...
Bycie współlokatorem z przyjacielem jest superową sprawą, polecam wszystkim :)
Kuba! Miło Cię widzieć, fajnie, że wpadłeś, zostań na długo :) W końcu kto nie lubi gości? Goście są super, szczególnie kiedy wprowadzają się na czas nieokreślony, mieszkają na kanapie, objadają lodówkę, zostawiają brudne gary (i oby tylko gary) i wprowadzają w życie mały zamęt i miłą odmianę :)
Potwierdzam - wynalazca kabiny prysznicowej był ojcem wszystkich geniuszy.
Bardzo bym chciała usłyszeć zabawną historię o zepsuciu kuchenki :D
I nabawiłam się od tego czytania ochoty na kawę. O wpół do pierwszej w nocy. Brawo ja!
Gdzieś mi zaginął epilog do tej historii, szukam i szukam i nie mogę znaleźć. Pozbyłaś się go, czy to mój nieogar daje o sobie znać?
Nie mogę, no po prostu nie mogę i nie potrafię komentować za dnia. Powinnam nastawiać budzik na 3 w nocy, pisać komentarz i wracać do spania - to by było rozwiązanie idealne, może je przetestuję...
Mówiąc o epilogu mam, oczywiście, na myśli prolog. Może te nocne komentarze nie są jednak aż tak genialnym pomysłem, jak mi się przez ten cały czas wydawało...
Usuńprologu nie ma, system go pożarł.
UsuńHmm... czyżby w drugim akapicie komentarza przemawiał przez ciebie potwór zwany doświadczenie? w takim razie przykro mi, że jakaś dziewczyna stanęła na drodze wspaniałej przyjaźni. ; <
Nie wyobrażam sobie wstawania o 3 w nocy, ale proszę bardzo, do odważnych świat należy! wspieram cię w tym szalonym pomyśle całym żywo bijącym serduchem, troszkę ostatnimi czasy przychorowanym, ale wciąż czynnym. : D
Jak pożarł? To fajny prolog był...
UsuńNo kurwa. Doświadczenie to suka. Zresztą nie ono jedno jest suką. Laski to suki też. I znowu się zdenerwowałam, chociaż to taka dość zamierzchła sprawa już. Ale przykro jest mi niezmiennie. Ot co! :(
Obudziłam się dzisiaj w nocy, patrzę na zegarek - 4:00 (równiutko, jak od budzika!) i pomyślałam "O kurde, skomentuję!". Ale ten żart był tak dobry, że aż się sama zaśmiałam, nakryłam szczelnie kołdrą i poszłam spać dalej. Nie ma głupich :P
Niech serducho nie przychorowuje, to niezdrowo (to taki skrót myślowy, że nie wiem, czy go ogarniasz, bo ja sama ledwo zdołałam).
Pożarł no :< Ale może odda, jak się go ładnie poprosi . : >
UsuńSłaba wola, nie ma co. 4 to już prawie ranek jest, co to za obijanie się do późna! o ;
I tak, próbowałam owy skrót myślowy ogarnąc, ale... nie wiem no, zamysł chyba łapię : D
Prośmy zatem ładnie :)
OdpowiedzUsuńCzemu obijanie, czemu do późna? Teraz ja nie ogarnęłam chyba...
To dobrze, bo nie byłabym w stanie tego wytłumaczyć :P
Do bloga:
Nie jestem botem, czemu muszę Ci to za każdym razem udowadniać?
bo 4 rano to już późny początek dnia : D
UsuńOd bloga:
Jesteś. Inaczej nie musiałabyś udowadniac . :P
Boję się pytać, o której zaczynasz dzień :P A to ja w takim razie się obijałam nieprzyzwoicie długo, bo po odkryciu, że jest 4, schowałam się głębiej pod kołdrę.
OdpowiedzUsuńBlogu,
Tyś jest mądry. Jakbym była, to jakim cudem by mi się udawało zdawać ten trudny test za każdym razem?
Bo to jest test idiotoodporny . Tylko idioci go nie zdają . czuj się mądra : D
UsuńCzułabym się jeszcze mądrzejsza, gdyby każda moja odpowiedź z niewiadomych przyczyn nie wyskakiwała jako osobny, niepodpięty komentarz. Ale widocznie nie jestem aż tak mądra :P
Usuń