Nie jesteś
jedynym powodem mojego uśmiechu, ale stanowczo ulubionym.
n Tyrone Wells – Time of Our Lives
-
Życie z tobą to coś strasznego.
Magda
Radzyńska, pseudonim Rodzynek, chodziła w dziurawych skarpetkach po kuchni
swojego przyjaciela i zaklinała go pod piekielne bramy, pomimo tego, że był
obok niej nieobecny cieleśnie.
-
Uhu i kto to mówi, słodziaku.
Był
za to irytująco obecny w postaci sygnału dźwiękowego, który odbierał jej
telefon z klapką, przykładany teraz do ucha.
-
W całej tej swojej irytująco powalającej sportowej karierze nie mogłeś się
dorobić porządnej kuchenki gazowej? – fuknęła na niego, mając nadzieję, że
nawet telefonicznie wywrze to na nim zamierzone wrażenie.
-
Moja powalająca kariera sportowa całkowicie pochłania większość mego życia i
zupełnie nie pozostawia mi czasu na przyjemne gotowanie jak w programach
kulinarnych – wyjaśnił jej grzecznie - Właśnie dlatego po twojej lewej stoi
mikrofalówka.
Wkurzyło
ją to, że miał rację. Jak on mógł zawsze tak idealnie zgadywać, co ona akurat
robi i w którym miejscu akurat stoi? JAK?!
-
Ale ja chcę robić spaghetti! – upierała się – Jak mam ugotować makaron w
mikrofalówce? Siłą umysłu?
-
Padawanie – zaśmiał się – Nie jesteś aż tak niesamowita jak Yoda.
-
Odezwał się fantastyk – przewróciła oczami – Możesz się cieszyć. Posprzątałam
twoje zakurzone mieszkanko.
-
Po co? – zdziwił się.
Westchnęła
ciężko.
-
Bartosz, a po co się sprząta?
-
Nie wiem – odpowiedział rozbrajająco szczerze - Nie sprzątam.
-
Dobra, wiesz co? Nieważne – zirytowała się – Wracaj lepiej do tych swoich
cudownie monotonnych treningów i przyjeżdżaj jutro wieczorem, bo w sobotę
będzie impreza. Ja się wszystkim zajmę, ja sobie poradzę, a Agnieszka mi pomoże.
-
To już?!
-
Już, już. A co ty myślałeś?
-
Ten czas tak szybko ucieka i po prostu…
-
A jasne, że ucieka, skoro nic nie robisz w tej twojej Spale. Urodziny masz w
sobotę. Zaprosiłeś, kochanie, kolegów?
-
Zaprosiłem…
-
To jazda mi na trening i o nic się już nie martw. My tu z Agnieszką wszystko
zorganizujemy…
-
Ucałuj ją ode mnie.
Magda
idealnie wykonała uderzenie dłonią w czoło, ćwiczyła ten gest przez lata.
-
Nie będę całować twojej dziewczyny… - wymamrotała do słuchawki.
-
Ale…
-
Nie, Bartuś. Żegnam cię, żegnam twoją głupią kuchenkę i ty lepiej też się z nią
pożegnaj, bo gdy się dobiorę do jej wnętrza, to..
-
MAGDA!
-
Pa, kochanie! – i rozłączyła się.
Oj,
Panie Kurek – będzie się działo.
Świetlikowa armia - TUTAJ.
Teraz ja wykonuję plask w czoło - przecież przeczytałam zaraz, jak się pojawiło. Jak mogłam nie skomentować i zapomnieć?
OdpowiedzUsuńJuż się cieszę na to opowiadanie, czuję, że Bartuś będzie taki bartusiowo słodki, nieogarnięty i zagubiony w życiu i świecie <3 Mam też silne przeczucie, że podejmowane przez Magdę próby ucywilizowania naszego chłopięcia mogą nie przynieść spektakularnych sukcesów... Ale co zrobić? Takiego Bartuśka mamy, takiego musimy kochać <3
Także czekam, czekam niecierpliwie :D
No proszę ;d zapowiada sie ciekawie xd
OdpowiedzUsuńBartek jak to typowy facet... najlepiej zatosnac w brudzie xd
Mam jedno jedyne, malusienkie ale do calego bloga. Moglabys zrobic cos z tlem...? Chodzi ogolnie o wersje dla komorek.. czytam na telefonie i troszeczke malo widoczne to wszystko..
Pozdrawiam ;*
Lepiej? :>
Usuń