Everything I've never done,
I want to do with you.
Andru Donalds & Eugenia Vlasova - Wind of Hope
… czyli ostatni.
Bartek i Agnieszka planowali ślub. Sezon był zwycięski, rok był udany, życie zapowiadało się dobrze. Miasto dalej było głośne. Kuba był zmęczony, a Magda miała ciszę.
Cisza była dobra, bo pozwalała na myślenie. A myślenie było dobre, bo pozwalało na refleksje. A refleksje były dobre, bo sprawiały, że serce aż tak nie bolało. A kiedy serce nie bolało, Magda nareszcie była sobą.
I wcale nie płakała, kiedy otrzymała listownie zaproszenie na wesele. Była tylko zirytowana, że Bartek zaklepał jej ulubiony dworek.
- Baśniowa Kraina to miało być moje miejsce! - tupała jedną nogą, siedząc na kuchennym krześle - Taka była niepisana umowa! - dąsała się.
Mama popatrzyła na nią spokojnie i skomentowała tonem człowieka, który widział już wszystko, szczególnie jeśli dotyczyło to zachowań własnej córki:
- Nigdy nie wspomniałaś o żadnym ślubie w Baśniowej Krainie.
A babcia skomentowała komentarz mamy z równym spokojem, za to tonem zupełnie innym; tonem człowieka, który ostatecznie zawsze postawi na swoim:
- Nigdy nie wspominałaś o żadnym ślubie w ogóle.
- Ha - potwierdziła krótko Magda, dalej oglądając zaproszenie. Nie było sensu się sprzeczać, skoro obie kobiety miały rację. Jednak Magda mogła przysiąc, że na pewno w całym swoim życiu wspomniała chociaż raz o dworku Baśniowa Kraina jako miejscu idealnym na właśnie jej ślub i Bartek musiał o tym wiedzieć. Nie, żeby już ślub planowała. Każdy ma szansę przecież sobie pomarzyć…
Magda nie planowała tak długo zostać w domu. W jej wieku powrót do rodzinnego miasteczka zawsze wydawał się być wersją ostateczną, swego rodzaju przegraną. Ale miesiąc potrwał tak naprawdę sześć tygodni, a później rodzina potrzebowała pomocy, następnie znalazła się jakaś praca w pobliskim miasteczku, a potem Bartek zapytał czy może się wprowadzić Agnieszka i jakoś tak wyszło, że jedenaście miesięcy po dacie swojego planowanego wyjazdu, Magda dalej była w tym samym miejscu.
Chociaż była zupełnie inna.
To nie jest duża miejscowość, a co za tym idzie, nie ma w niej co robić. I kiedy przez miesiąc masz jedynie siedzieć na tyłku z pokiereszowaną kostką, wiele można się o sobie dowiedzieć. Na przykład dlatego, że z nudów zaczyna się robić krzyżówki i wypełniać internetowe quizy. I człowiek potem wie, że nie ma pojęcia o zagadkach logicznych, jego mózg jest w 78% kobietą, odpowiednim kolorem dla niego jest lazur, a osobowość waha się skrajnie między melancholijną i histrioniczną.
Magda dowiedziała się też, że przecież zawsze jakoś sobie poradzi, a Bartek to złoty chłopak, ale nie dla niej. Bo ten odcień złotego nie dość, że zarezerwowany został dla Agnieszki, to do przyszłości Magdy w ogóle nie pasuje.
Ciężko było znaleźć się w tym miejscu, prawda?
Droga była długa, ale było warto.
Magda wzięła zaproszenie w dłonie i ruszyła na piętro do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i wyjęła z kieszeni spodni komórkę. Długa patrzyła w jej ekran, a potem niepewnie odblokowała i znalazła właściwy kontakt.
On odebrał po czterech sygnałach.
- Przeszkadzam ci? - zapytała od razu, gdy tylko usłyszała jego głos.
- Nie, nie bardzo. Muszę być na treningu za trzydzieści pięć minut.
- Dobrze - uśmiechnęła się - Słuchaj, chyba jestem gotowa.
Kuba przez chwilę milczał, licząc że dowie się czegoś więcej, a potem:
- Na co?
- Kiedy możesz po mnie przyjechać?
Znowu milczał. A potem:
- Czekałem na ten telefon dwanaście miesięcy.
- To nie moja wina. Tylko twoja - zauważyła - Gdybyś zapytał mnie wprost, nie musiałabym tak długo tego analizować.
- Gdybyś nie przerywała mi za każdym razem, kiedy zaczynałem temat, nie musiałbym wykręcać się…
- To już nie ma znaczenia. Zdecydowałam.
- Dlaczego teraz?
- Bartek i Agnieszka wysłali mi zaproszenie.
- Mi też - westchnienie - I co z tego?
- Chyba czas im powiedzieć - uśmiechnęła się - o nas.
- O.
- Niepotrzebnie wysłali dwa zaproszenia, doliczając nam dodatkowo po jednej osobie towarzyszącej, skoro będzie nas tylko dwoje.
- O.
- Kiedy możesz przyjechać?
- Po treningu? - zaproponował - Kiedy zdążysz się spakować?
- Pakuję się od kilku dni. Ale nie damy rady zabrać wszystkich moich rzeczy na raz.
- To dobrze. Nie zdążyłem jeszcze zrobić ci miejsca w szafie.
- Myślałam, że…
- Nie chciałem sobie robić nadziei.
- Hm… Najpierw przyjedź po mnie i moje rzeczy, zostawimy je u ciebie…
- U nas - przerwał.
- ...a potem pojedziemy powiedzieć Bartusiowi i Adze, że niepotrzebnie wysłali nam dwa zaproszenia, skoro wystarczyłoby jedno.
- Będę za trzy godziny.
- Okej. Do zobaczenia. Kocham cię.
- Kocham cię.
Trzy godziny później wyjeżdżali już razem.
I byli szczęśliwi.
Jak już wspomniałam: droga była długa, ale było warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz